2-27 kwietnia 2022 r.
w godz. 11:00-18:00
wstęp wolny


Wystawa pt. „Transart” autorstwa Jerzego Treita.

Wernisaż wystawy: 2 kwietnia 2022 (sobota), godz. 19:00.


Deja vu, akryl,olej,płyta, 150x150cm
Jerzy Treit, Deja vu


Jerzy Treit:
Rocznik 1969.
Ważniejsze wystawy indywidualne:

  • 2018 Galeria 30 Koszyków (pierwsza akcja sztuki na żywo) Warszawa
  • 2017 Galeria „Do widzenia do jutra”, Warszawa
  • 2015 Galeria Ratuszowa, Nowy Sącz
  • 2014 Galeria SD Wilanów / Warszawa
  • 2014 Vivid Gallery Wrocław
  • 2014 Galeria Schody Warszawa
  • 2013 Pogotowie Sztuki, Rabka Zdrój
  • 2013 Starter Gallery, Neuilly s/Seine, Paryż
  • 2013 Gallery Maison du Colombier, Cremieu, Francja
  • 2013 Art Center Fort Sokolnickiego- Warszawa
  • 2013 Galeria ST Praga, Warszawa
  • 2012 Espace Cameleon, Paryż
  • 2012 Galeria BWA Sokół, Nowy Sącz
  • 2012 BWA Zakopane
  • 2012 Galeria TAB, Warszawa
  • 2011 Galeria Zamek, Sucha Beskidzka
  • 2009 Galeria Stawki, Warszawa
  • 2009 Salon d`Arte, Bourgoin Failleu, Francja
  • 2008 Stara Cegielnia, Gallery WM, Myślenice
  • 2008 Nivolas Vermelle, Francja
  • 2007 Galerie de L` Impasie, Lyon
  • 2007 Gallery of modern art, Myślenice
  • 2005/2006 Galerie de Elizabeth Couturier, Bourgoin Jallieu, Francja
  • 2005 Galerie de Four Banal, Cremieu, Francja
  • 2005 Galerie ARCADE, Bourgoin, Jallieu France
  • 2004 Galeria W Bramie, Lublin
  • 2003 Gallery of modern art, Myślenice
  • 2002 Palace of art, Kraków
  • 2002 Galeria Hotel Elektor, Kraków
  • 2002 Gallery of modern art Myślenice
  • 2002 Galeria Atelier, Kraków
  • 2001 Salon MBWA, Nowy Sącz
  • 2000 Center of Contemporary Art Solvay, Kraków
  • 1994 & 1996 Gallery 1, Lublin
  • 1993 Galeria Clair, Paryż
  • 1993 Galeria A E, Caubert, Francja
  • 1992 EXPO Sevilla
  • 1992 Gallery 1, Lublin
  • 1991 Filharmonia Krakowska

Jak kiedyś dadaiści tak teraz ja wyciągam odpady ze śmietnika obecnej cywilizacji. Układam je w mozaiki pod wpływem własnych  emocji  i form artystycznych . Mozaiki trochę pop i trochę w sosie własnym. Poetyka schizofrenii. Piękno tych przypadkowości zdarzeń wynika ze „zgrzytu” dwóch jakże często odmiennych poetyk. Czasem pasujące do siebie jedynie kolorem sytuacje ukazują nowy krajobraz malarski, literacki, teatralny, senny. Poprzez przeplatanie się w naszym istnieniu światów kalkulacji i serca, powstają zdarzenia wykluczające się nawzajem, język manipulacji i język melanżu kolorów, reklamy samochodów z reklamami pastylek na głowę, kolor włosów spikerki dworcowej ze smakiem kawy w kubku peronowym. Układy obrazów zabarwiają się odgłosami wystrzelonych rakiet na Syrię i kolorowymi skarpetkami, które nosimy do kolan w przypływie zimy. W pewnym sensie jest to chaos, niekontrolowany festiwal uczuć, szarpanie się wzajemnie emocji, często skrajnych. W tym zawieszeniu pomiędzy zaangażowaniem się a profesjonalnym chłodem powstaje lepka, szara, materia z której trzeba jak najszybciej ulepić sztukę. Robię to nie dlatego by zmieniać świat, ale dlatego że właśnie on się zmienia na moich oczach, a ja dzielę się tym co widzę. Gombrowiczowskim mrugam okiem w każdy dzień tygodnia.

Ubieramy różne maski, ciuchy, zmieniamy fryzurę, nakładamy tatuaże wieczności, ale jednocześnie w środku jesteśmy nadzy. Nawet nie wyobrażam sobie, aby tam ktokolwiek zaglądnął, tyle ile sami z tego damy tyle nam ubywa. Malując sięgam w tę właśnie głębię, staram się pokazać różnice tych dwóch światów, na zewnątrz i wewnątrz. W zgiełku informacji rośnie nam zarówno jedna jak i druga nasza połowa, w zamęcie seksu i miłości lub odwrotnie jedna i druga strona zmienia się natychmiast. Jednej stronie dorastają nowe włosy, drugiej skrzydła. Miłość staje się raz bardziej chemiczna, a z kolei innym razem ścieżką. Dlatego tak bardzo odczuwamy dwa w jednym, co jest zresztą zawsze moim priorytetem. Kiedy rwę linie, aby narysować suszkę, duszę lub horyzont wkładam drugą dłoń w środek każdego z nas, jakbym w studni maczał dłonie, łowiąc to co daje mi lustro wody. Kiedy tak rysuję i zaraz potem drugą warstwę myśli nakładam na kartkę, powstają jednocześnie dwa kosmosy i od tego zaczyna się teatr na obrazie. Przeplatam jednocześnie oba światy, intymny i ten z okładki żurnala. Na  tych jakościach rodzi się właśnie szczelina gdzie żyjemy tu i teraz.

“Painting is speaking aloud about our weakness. In my paintings I use the illusion figures existing in tangible and experimental world. I work in this way to hide a secret logical arrangement of art characters such as line, stain or color. I try to negate perfectionism and to “rule the chances” to hide the regularity and schedule of composing, mechanism of action by mathematical formula of the perfect beauty. Does it really exist?

Everything is in movement. Items, illusions, figures belong to the homogeneous existence which is unique and have common grief and grotesque. This consistency is a portrait of a moment where all elements of the composition are part of the same logic, same dynamics. A puzzle of chances. It´s like music. Or a an aeroplane is never really heading one direction; it is constantly adjusting the route.

“We wear masks, togs, haircuts, tattoos of eternity, but in in the essence we are naked. I do not really think that anyone cares about it by looking inside. The more we express to the outer world, the less we maintain for ourselves. In my painting I take a look into these depths, I try to find a harmony between both of these worlds. Everything merges in the chaos of daily life, one side turns to the other. One gets new hair, the other gets new wings… Dichotomy grows.

Drawing a line, a soul, a horizon, each time I put my other hand into these depths, as bathing in a bottomless pit, fishing what the waters like to give. Two universes occur. The one out of a magazine, and the intimate one. It´s the theatre of art. A little pop. The poetry of schizophrenia. The beauty of randomness by the embarrassment of completely different worlds – sometimes only fitting by color… the color of presenters‘ hair and the color of my Starbucks coffee, seasoned by the coziness of winter sox, and finished by the rumble of a rocket taking out to Syria. A feast of emotions. The fine crack we call life.”


Wystawa TRANSART /// Jerzy Treit